
14.08.2014 10:28
8900 km...
Zapomniałem o tym blogu. Życie to zmiany, tylko pisane przez żet. Syn rośnie, kobiety się zmieniają, w oknie znowu nowy widok, służbowe biurko na wyższym piętrze, tak minął niemal rok od poprzedniego wpisu. Szerszeń żyje i ma się dobrze.
Wczorajsze 50 km w ścianie deszczu było wyzwaniem. Chyba nie jechałem jeszcze w takich warunkach nocą. To trzeba lubić. Najciekawiej było na moście w Górze Kalwarii. Mijane ciężarówki złowrogo próbowały to zepchnąć mnie z drogi, to wciągnąć na przeciwny pas. Krople wzbijanego deszczu ułatwiały mi zadanie zakrywając wszystko poza rozmytymi światłami pojazdów jadących z naprzeciwka. Pod koniec podróży woda zbierająca się we wgłębieniu kombinezonu, na zapięciu, przywołała dziecięce wspomnienia siedzenia w balii z ciepłą wodą.
Miałem sporo frajdy z tego nocnego spływu. Szerszeń nie zawiódł. W ogóle ten dziwaczny owoc chińskiej myśli technicznej rzadko mnie zawodzi. Cieknący co nieco olej to jedyna przypadłość, do przeżycia.
Pozdrawiam!
M
P.S. Dla hardcorów... W listopadzie minionego
roku bodaj trzy razy pokonałem Szerszeniem trasę Warszawa -
Łódź - Warszawa. Było epicko...
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (1)
- O moim motocyklu (18)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)