02.09.2015 11:46
Dwa tygodnie za nami
Spalanie wychodzi na poziomie 2,3 l/100 km. Tankuję E98, pierwsze tankowanie przy zakupie, drugie po 400 km, kolejne dopiero co. Paliwomierz nie ma lampki ostrzegającej o rezerwie paliwa, pozostaje tylko wskazówka, nie chcę sprawdzać kiedy w baku robi się pusto.
Motocykl jeździ tak, jak powinien. Wszystko działa prawidłowo. Nic się nie psuje. Silnik pracuje bez jakichkolwiek zastrzeżeń, daje bardzo mało wibracji, odpala bez zwłoki. Na pokrywie silnika nie było i nie ma nawet śladu oleju. Romet przyzwyczaił mnie do ciągłych wycieków, dlatego co jakiś czas macam Hondę pod silnikiem szukając choćby śladu oleju... na próżno.
Przeszła mi już ekscytacja większą mocą (w porównaniu do Rometa;) mniej piłuję silnik, jeżdżę tak na pół gwizdka, w zależności od miejsca 50 - 80 km/godz. W tym zakresie prędkości Honda CB125F sprawuje się doskonale! Do 70 przyspiesza sprawnie i płynnie, każde kolejne 10 km/godz to coraz większy wysiłek. 100 km/godz to prędkość maksymalna w dopuszczalnym zakresie obrotów (tj. 9000 obr/min na 5. biegu). Jednak jazda z prędkościami rzędu 90 - 100 km/godz na tym sprzęcie nie jest przyjemna, silnik pracuje zbyt głośno, obroty są za wysokie, żeby jechać tak dłużej niz chwilę. 80 km/godz to moja ulubiona prędkość poza miastem, da radę jeszcze nieco przyspieszyć, żeby np. wyprzedzić ciężarówkę.
Honda CB125F jest dość wąska, by spokojnie przedzierać się przez miejskie korki (a te dzisiaj przypomniały mi, że wakacje dobiegły końca). Potrzebowałem kilku dni, żeby wyczuć rozstaw lusterek i kierownicy, zanim wjechałem pomiędzy ciągnące się sznury samochodów. Teraz już "czuję" z daleka, kiedy mogę sobie pozwolić na przedarcie się pomiędzy autami, a kiedy muszę odpuścić.
A propos przedzierania się przez korki... Zaobserwowałem już dawno coś na kształ "szału", jaki ogarnia mnie wraz z pokonywaniem kolejnych skrzyżowań. Może to głupie, ale autentycznie obserwuję u siebie już kolejny sezon taką chcicę, aby pojechać jeszcze sprawniej, wyminąć jeszcze więcej aut, zatrzymywać się jeszcze rzadziej. To uczucie pojawia się podczas jazdy i pcha mnie do przodu. Staram się "uspokajać", powstrzymywać, nie ryzykować za bardzo, w końcu to nie wyścig, mam czas, i tak jestem juz do przodu, a jednak jakiś głos w głowie mówi "jedź! jedź!".
Komentarze : 2
@multistrada Na riderblogu widzę, że różni ludzie miewają motocykle z zupełnie różnych powodów, w zupełnie różnych celach, i jednych, drugich i trzecich łączy najprawdziwsza miłość do tych maszyn. Mnie akurat prędkość nie pociąga, to trochę jak z lotnictwem - zamiast wojska wybrałem szybowce i Cessny, lubię cieszyć się szczegółami, przeżywać wycieczki jakby w zwolnionym tempie, delektować się wrażeniami dłużej.
Pozdrawiam! :)
Po to właśnie jest motocykl, żeby nie stać w korkach (-: Ja zawsze przedzieram się do samego końca, przed pierwszy samochód, tuż pod sygnalizator. Czasem nawet staję za światłami, gdy auta są zbyt blisko przejścia dla pieszych, i pilnuję w lusterkach kiedy wrzucić jedynkę i dać w palnik..
Lewa w górze!
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (1)
- O moim motocyklu (18)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)