19.08.2012 00:54
650 km - nic nie umiem!
...W innym miejscu, na łuku, laska z drogi podporządkowanej postanowiła zajechać mi drogę, widać zawahała się w swym zabójczym afekcie, bo silnik zgasł i fura wjechała przodem tylko na połowę pasa drogi.
Jadąc z dala od dróg krajowych i autostrad wpadłem na wypukłość okraszoną z obydwu stron zagłębieniami. Zrozumiałem jak blisko jest od jazdy na paramotorze do jeździectwa, akrobatyki, a nawet mojego ukochanego lotnictwa. Zainspirowany ową zbieżnością, wieczorem podjechałem na nienaturalnie opustoszały parking hipermarkietu. Ćwiczyłem ósemki, hamowanie awaryjne, zatrzymywanie i ruszanie bez podpórki, redukcję biegów z przegazowaniem. Wskazanych jest co najmniej sto podobnych sesji.
Dziś z rodziną odwiedziliśmy moich rodziców. Moja ukochana wraz z pierworodnym jechali samochodem, tatuś na paramotorze. Czynnik ludzki sprawił, że z powrotem to ja wiozłem samochodem ukochaną i syna, po paramotor wróciłem na pasażera z Szymonem na jego czarnym i głośnym Suzuki. Podziwiam tego chłopaka m.in. za to, że dał radę dotrzymywać mi "kroku" z prędkością 60 km/godz. Nocna jazda przez miasto w dwa jednoślady - bezcenne!
Komentarze : 1
Sledze Twój blog od początku z wielkim zainteresowaniem, jak to rozwinie się Twoja przygoda z motocyklami. Czekam na dalsze wpisy, jakieś zdjęcia może.
Pozdrowienia z UK.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (1)
- O moim motocyklu (18)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)